piątek, 12 października 2012

Słowo o Pelagii Majewskiej



 Wspomnienie historii naszej szkoły i skonfrontowanie jej z teraźniejszością jest okazją do przywołania wybitnych absolwentów, których biografia stanowi dla nas swoiste przesłanie. Rok temu ikoną naszego święta szkoły i obchodów 90-lecia Unii była Julia Hartwig najwybitniejsza żyjąca polska poetka, którą gościliśmy.  W tym roku na 91 urodziny naszej szkoły chcielibyśmy wam przybliżyć postać Pelagii Majewskiej
Kim była skromna absolwentka III Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej?
Pelagia Teresa Majewska (ur. 26 kwietnia 1933, Równe, zm. 12 lipca 1988) – jedna z najsłynniejszych pilotek szybowcowych na świecie związanych z Lublinem. Na swoim koncie ma 17 rekordów światowych i 21 krajowych. Jako pierwszy pilot szybowcowy w kraju wyróżniona została w 1956 r. najwyższym polskim odznaczeniem szybowcowym – Medalem Tańskiego. Była pierwszą kobietą w Polsce i drugą na świecie, która otrzymała nadane przez Międzynarodową Federację Lotniczą (FAI) najwyższe światowe odznaczenie szybowcowe – Medal Lilienthala (1960). Jako druga w Polsce i trzecia kobieta na świecie zdobyła złotą odznakę szybowcową z trzema diamentami.  Była Zasłużonym Mistrzem Sportu, trzykrotnie została odznaczona Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe. Zginęła tragicznie na lotnisku w Lizbonie. W 1989 roku na wniosek Aeroklubu Polskiego, Konferencja Generalna FAI ustanowiła medal im. Pelagii Majewskiej.
Ta krótka notka biograficzna prowokuje do postawienia pytania: Kim dla nas jest Pelagia Majewska?
Zacznę od przywołania obrazu z pamięci członków najbliższej rodziny: mała dziewczynka, która wybiega na balkon, ilekroć słyszała warkot samolotowego silnika; potem długo śledziła z zadartą głową lot powietrznego statku. To chyba na tym balkonie rozpoczęła się ta niesamowita przygoda Pelagii i chyba tu narodziła się ta zwariowaną, zawsze uśmiechniętą kobieta, która bez odwoływania się  do jakiejkolwiek ideologii, udowodniła, że kobieta także jest Ikarem. Łamiąc wszelkie stereotypy kobiecości, zdobyła na skrzydłach niebo, które jak się wtedy wydawało się jest tylko dla mężczyzn. Ale Pelagia jest dla nas także mistrzem.  Nie tylko sportowym. Jest mistrzem życia. Kiedy pierwszy raz wsiadła za sterami i wzniosła się w powietrze powiedziała, wspominając po latach  tamtą chwilę,„Świat zawirował z radości”. Wyobraźmy to sobie. Wyobrażmy sobie, jak wsiadała do samolotu, jak wzbijała się w powietrze i zobaczyła jak wokół niej świat wiruje z radości. To prawie jak iluminacja. To był moment odnalezienia siebie, swojego miejsca pomiędzy ziemią a niebem i swojej drogi. To wtedy narodziło się  słynne zawołanie Pelagii:” Przestrzeń – latanie, szybowanie – to moje kochanie”. To kwintesencja jej życia, które było miłością tego, co się kocha, praca, która była pasją, pasja, która była spełnianiem marzeń. Całe życie Pelagii to działanie i zaangażowanie, miłość i marzenia  tak jakby chciała poprzez swoje istnienie powiedzieć, że ci, co unikają pracy, lękają się własnych marzeń i boją zaangażowania, ryzykują, że nigdy nie zaznają prawdziwego życia. Czytając biografię poświęconą Pelagii Majewskiej, natrafiłem na taką jej wypowiedź:  „Możesz dokonać wszystkiego, czego tylko zechcesz możesz zdobyć wszystko, czego zapragniesz możesz zostać każdym, kim zechcesz zostać.” Możesz, to znaczy jesteś wolny, możesz wybrać drogę ku byciu takim, jakim  siebie wyśniłeś. Możesz, to znaczy, że świat jest rezerwuarem nieograniczonych możliwości. Pelagia daje nam tę odwagę, aby wzbić się do świata swoich marzeń i pasji, w których sny stają się rzeczywistością. Nasz Lublin jest miastem inspiracji dzięki takim ludziom jak Pelagia Majewska.
Pelka – patrząc w niebo dziękujemy ci za to że byłaś, za to, że jesteś, chcemy pamiętać o tobie nie dlatego, by czcić twoje rekordy, ale dlatego, że jesteś dla nas źródłem inspiracji i wzorem prawdziwego życia.

środa, 10 października 2012

Białe plamy...

czyli o Polakach i sprawie polskiej w czasie I wojny światowej
Okres I wojny światowej i odzyskiwania niepodległości jesienią 1918 r. zajmuje szczególne miejsce w zbiorowej pamięci. Dzieje się tak dlatego, że wiążą się z nim symbole szczególnie bliskie „ polskiej duszy” i wrażliwości a przez lata totalitarnej dyktatury spychane w niebyt lub marginalizowane w przestrzeni publicznej. Są nimi walka zbrojna I Kompanii Kadrowej i Legionów J. Piłsudskiego- legendarnego komendanta, brygadiera, który stał i się w potocznej świadomości symbolem niepodległości. Ten uproszczony i zmitologizowany obraz  wpisuje się w żywą wciąż tradycję romantyzmu politycznego, który wiąże się z polskimi powstaniami i walką z Moskalami. I nie chodzi bynajmniej o jego demitologizację, gdyż epopeja legionowa i brygadier J. Piłsudski  mają  zasłużenie swoje miejsce w naszej zbiorowej pamięci ,ale o to, że jest to  obraz niepełny w stopniu, który wypacza w istotny sposób prawdę. W potocznej świadomości istnieje przekonanie, że poza tym wątkiem nie istnieje już nic, o czym warto byłoby pamiętać. Edukacja szkolna i medialna umacniają to przekonanie, wytwarzając czasem nieświadomie typ mentalnej presji, nie pozwalającej na podejmowanie innych wątków, istotnych dla obrazu tego okresu.
Ważne pytania
Rzadko zadajemy sobie pytanie, jak to się stało, że państwa zachodnie, które zwyciężyły  w I wojnie i miały zasadniczy wpływ na kształtowanie  ładu powojennego w Europie, uznały jeszcze przed jej zakończeniem prawo Polaków do niepodległości w sytuacji, gdy przez pierwsze trzy lata wojny J. Piłsudski, walczący z Rosją,  postrzegany był przez nie jako współpracownik Niemiec i Austro-Węgier ? Przecież w optyce polityków zachodnich dowódca legionów w sposób czynny osłabiał politycznie i wojskowo potencjał państw Ententy/Francji, W. Brytanii i Rosji. Dodać trzeba , ze po wojnie państwa sojusznicze Niemiec były traktowane przez zwycięzców  jako wrogie i zostały poddane licznym i  dotkliwym ograniczeniom. I kolejne istotne  pytanie, jak to się stało, że Polacy otrzymali zaproszenie na konferencję  pokojową  w Paryżu jako sojusznicy zwycięskiej Ententy?. W pierwszym odruchu przychodzi na myśl odpowiedź oczywista, doceniono nasze uparte dążenie do wolności udowadniane nieraz krwią powstańców i naszych bohaterów, którzy walczyli za „wolność waszą i naszą” w całej niemalże Europie w XIX stuleciu. To mit, bo u progu nowej epoki liczyły się nie sentymenty, o których mało kto pamiętał na świecie, oczywiście poza nami, tylko realne fakty polityczne z okresu wojny  i ich konsekwencje. A te tworzyła grupa polityków, która reprezentowała koncepcję polityczną zupełnie przeciwną wobec realizowanej przez J. Piłsudskiego.
Alternatywa dla J. Piłsudskiego
Była to orientacja antyniemiecka –budowana jeszcze  przed wojną i konsekwentnie realizowana  w czasie jej trwania przez głównego antagonistę J. Piłsudskiego-  R. Dmowskiego, lidera ruchu narodowo-demokratycznego, który odegrał bardzo istotną  rolę w dziele odbudowy niepodległej Polski, a przez dziesięciolecia był postacią marginalizowaną w naszej historii. Tymczasem już na kilka lat przed wojną/1908 r./ R. Dmowski opublikował pracę pt. „Niemcy, Rosja i kwestia polska”, w której wskazał na Niemcy jako głównego wroga, wiążąc  w ten sposób sprawę polską z losami państw zwycięskiej, jak przewidywał,  Ententy, a więc z konieczności i z  Rosją. Dodać trzeba, że  uważał tę ostatnią za państwo słabe wewnętrznie/rewolucja 1905-1907/ , zagrożone od zachodu/Niemcy/ i wschodu/Japonia/, a więc bardziej skłonne do możliwych ustępstw. Tym bardziej, iż  zagrożenie niemieckie stwarzało, jego zdaniem , realną przesłankę możliwej współpracy politycznej, ale wymagało to wyraźnej zmiany polityki rosyjskiej wobec Polaków i odwrotnie, zmiany myślenia rodaków o Rosji, z emocjonalnego na polityczne, co było ze względów historycznych  trudne. Dla wielu współczesnych   to już wystarczyło ,  by przylepić Dmowskiemu  etykietkę rusofila i zdezawuować nie tylko jego osobę, ale i całą działalność polityczną. I tak jest niestety do dzisiaj.  Tymczasem trzeba pamiętać, że przeszedł on w młodości upokorzenia związane  z systemem apuchtinowskiej szkoły rosyjskiej, o którym pisał z niekłamaną pogardą  we wspomnieniach, nazywając zawsze Rosjan Moskalami. Pamiętać też warto, że był zesłany przez władze carskie za działalność patriotyczną, podobnie jak jego adwersarz polityczny J. Piłsudski. Czy człowiek z takimi  doświadczeniami mógł być rusofilem?.    Ale dla Dmowskiego to nie emocje i sentymenty kreowały myśl polityczna, tylko rzetelna ocena  realnych  faktów. Tę optykę  doceniła część europejskich elit politycznych. Praca „ Niemcy, Rosja i kwestia polska” doczekała  się  przekładów rosyjskiego i francuskiego. Zwłaszcza ten ostatni nie przeszedł bez echa i spotkał się z przychylną opinią znanych we Francji autorytetów w dziedzinie myśli politycznej. Profesor paryskiej Szkoły Nauk Politycznych wybitny pisarz polityczny Leroy-Beaulieu  wyrażając uznanie dla Dmowskiego stwierdził, że nie ma w nim „śladu dawnego romantyzmu, który przez kilka pokoleń dyskredytował w oczach polityków najbardziej usprawiedliwione żądania polskie kierowane do Rosji”. Podzielił tez argumentację Dmowskiego zmierzającą do wykazania, że Polacy jako siła hamująca rozwój ekspansji niemieckiej na wschód, wracają na arenę polityki europejskiej, a więc, że sprawa polska przestaje być sprawą tylko wewnętrzną państw zaborczych.
Orientacja na zachód
W czasie wojny, po podróży do stolicy państwa carów, już jesienią 1915 R. Dmowski zweryfikował swoje poglądy, co do roli, jaka może odegrać Rosja w rozwiązaniu sprawy polskiej. Postanawia zatem jechać na zachód i tutaj szukać poparcia wśród aliantów. Przez kolejne trzy lata będzie robił wszystko, by przekonać W. Brytanię i Francję o tym, że Polacy są  ich sojusznikami w walce z Niemcami, a uznanie prawa Polski do niepodległości powinno stać się częścią programu politycznego Ententy. Najpierw z Lozanny, później z  Paryża, gdzie powołał  Komitet Narodowy Polski będzie próbował przekonać najpierw Rosję o tym , że powinna we własnym interesie zrewidować politykę wobec Polaków i uznać ich prawo do niepodległości, widząc w niej sojusznika w walce przeciw niemieckiej ekspansji na wschód/1916/. Następnie w XI 1916, po wydaniu przez cesarzy niemieckiego i austriackiego Aktu 5 listopada- obliczonego na wykorzystanie „polskiego mięsa armatniego’- Dmowski demaskował prawdziwe cele polityki tych państw wobec Polaków. I wreszcie, gdy w 1917 r. okazało się , że Rosja na skutek wewnętrznego kryzysu politycznego pogrąża się w chaosie/rewolucja/, skierował do brytyjskiego sekretarza stanu Balfoura memoriał, w którym uświadamiał politykom zachodnim, iż powstanie niepodległego państwa polskiego- odpowiednio dużego i silnego, a nie niemieckiego satelity złożonego tylko z części ziem – staje się warunkiem utrzymania równowagi europejskiej, która była fundamentem polityki angielskiej od XVIII w. Dmowski połączył ten postulat z całościową koncepcją nowego ładu europejskiego, przedstawioną w rozesłanej do polityków zachodnich w VII 1917 r. pracy pt. „Zagadnienia środkowo i wschodnioeuropejskie”. Przebudowa Europy miała polegać według niego na zredukowaniu Niemiec do granic etnograficznych oraz rozpadzie Austro-Węgier i powstaniu w Europie środkowej i południowej państw narodowych, zdolnych do powstrzymania ekspansji niemieckiej na wschód i pokrzyżowania w ten sposób planów Berlina, zmierzających do nieporządkowania sobie tej części kontynentu w ramach tzw. Miteleuropy. Wysiłek Dmowskiego, neutralizujący skutki współpracy politycznej i wojskowej J. Piłsudskiego z Niemcami i Austro-Węgrami przyniósł owoce. Powstały w Paryżu w VIII 1917 KNP/ z udziałem znanego polskiego kompozytora i pianisty I. Paderewskiego/, którego prezesem został sam Dmowski, został bardzo szybko uznany przez główne  państwa Ententy za oficjalny rząd nieistniejącej jeszcze Polski. Co więcej, wkrótce dzięki komitetowi podpisano umowę francusko-polską o powstaniu polskiej armii we Francji, która została uznana przez państwa zachodnie za „sojuszniczą i współwalczącą”. Znana jest dziś pod nazwa armii błękitnej albo armia gen. Hallera. Armia ta, złożona głównie z polskich emigrantów i Polonii amerykańskiej brała udział w walkach w Szampanii, a pod koniec wojny liczyła 70 tys. żołnierzy. Dla komitetu było oczywiste, że będzie ona bardzo istotnym czynnikiem politycznym przesadzającym najpierw o naszym miejscu wśród państw Ententy, a w przyszłości otwierającym nam drogę do udziału w konferencji pokojowej w gronie zwycięzców, a nie pokonanych czy ich sojuszników. Najbardziej  oczekiwanym efektem tych działań  było uznanie przez państwa alianckie, na kilka miesięcy przed zakończeniem wojny, że: „Utworzenie Polski zjednoczonej, niepodległej z dostępem do morza stanowi jeden z warunków trwałego i sprawiedliwego pokoju oraz przywrócenia poszanowania prawa w Europie”. .Ponieważ w 1917 r. do wojny przystąpiły USA a ich rola militarna i polityczna w 1918 r. rosła Dmowski, udał się do Ameryki, by pozyskać poparcie prezydenta Wilsona dla polskich aspiracji terytorialnych /głównie chodziło o jak najszerszy  dostęp do morza/ oraz, by uświadomić elitom amerykańskim ekspansywne cele polityki niemieckiej w Europie środkowej i wschodniej. Prezes KNP nie jechał w tym czasie do Warszawy, by walczyć o władzę, ale do końca konsekwentnie budował poparcie czołowych przedstawicieli ententy dla polskich postulatów terytorialnych.   Droga do uznania niepodległości została otwarta, a Polakom przyznano prawo do udziału w konferencji pokojowej w gronie zwycięzców. Nie dziwi fakt, że jednym z dwóch polskich delegatów, którzy zasiedli w Wersalu w I 1919 r. był główny architekt polityki współpracy z państwami Ententy R. Dmowski. Tymczasem tworzący w Warszawie władze niepodległej Polski J. Piłsudski musiał zabiegać o ich uznanie przez państwa zwycięskiej koalicji . Stało się to możliwe dopiero po zawarciu politycznego kompromisu między tymi politykami w I 1919 r., kiedy na czele rządu jedności narodowej stanął członek komitetu I. Paderewski.
W świetle powyższego trudno zgodzić się z tezą, że jedynym twórcą Polski niepodległej był J. Piłsudski, a jedyną słuszną koncepcją polityczną  była gra z Niemcami i Austro-Węgrami, którą prowadził przez trzy lata ze skutkami, które niezależnie od subiektywnych intencji, obiektywnie nie zawsze kończyły się sukcesem i nie zawsze dobrze służyły sprawie polskiej. To zwycięstwo, które przyszło jesienią 1918 r. było dziełem wielu, o których nie można zapominać, zwłaszcza zaś o tych, którzy tak jak R. Dmowski zasłużyli się  tak znacząco, a dziś są  wypychani ze zbiorowej pamięci, gdyż nie pasują z powodów ideologicznych czy mentalnych  kreatorom jedynie słusznej wizji polskich dziejów.