środa, 16 maja 2012

Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy

...czyli o Polakach pod zaborami
Stereotypowe spojrzenie na okres zaborów sprowadza się do kilku haseł układających się w następujący ciąg:najpierw spiski i kolejne klęski powstańcze, a potem martyrologia, a więc kibitki, zsyłki, Sybir, konfiskaty ziemi, więzienia i emigracja. I tak w kółko, z samobójczą wręcz konsekwencją. W tej z gruntu fałszywej perspektywie wydaje się, że jedynym problemem Polaków był wówczas dylemat: bić się czy nie bić? Taki karykaturalny obraz kształtuje w potocznym myśleniu syndrom chronicznej i totalnej klęski, która stała się jakby naszą narodową specjalnością. Oczywiście brakuje wystarczającej wiedzy, by zobaczyć, że w kategoriach długiego trwania bilans powstań nie jest wcale jednoznacznie negatywny, że sprawa polska w Europie XIX w. była zupełnie specyficzna. Bo inne nacje walczące o niepodległość miały jednego przeciwnika i mogły liczyć z reguły na na wsparcie jakiejś siły zewnętrznej /np. Grecy/ my natomiast choć walczyliśmy militarnie z jednym zaborcą, musieliśmy zawsze liczyć się z wrogością pozostałych dwóch, którzy gotowi byli go wspierać w różny sposób w walce z polską irredentą. Poza tym za każdym razem, gdyby jakieś państwo zdecydowało się na interwencje w naszej sprawie, musiałoby liczyć się z naruszeniem interesów trzech mocarstw jednocześnie, które stanowiły fundament tzw. Świętego Przymierza - sojuszu monarchów służącego zwalczaniu wszelkich ruchów rewolucyjnych i narodowych. Czy w takiej sytuacji łatwo było o polityczny sukces powstań? I może nie to jest w tym obrazie najistotniejsze, a raczej brak świadomości tego, że rzeczywistość pod zaborami była o wiele bardziej złożona a i drogi Polaków do niepodległości były też różne i co ważniejsze nie tylko klęski były naszym udziałem.

Uwarunkowania wojny
Przed laty powstał serial telewizyjny p.t.” Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” opowiadający przez pryzmat wielopokoleniowej historii kilku rodzin zmagania Polaków w zaborze pruskim z niemiecką machiną państwową przez całe stulecie niewoli. Zrobiony z niezwykłą rzetelnością obraz, pokazuje zjawisko, które można określić śmiało fenomenem w naszych dziejach rozbiorowych, a nawet w ówczesnej Europie. Oto Polacy w Wielkopolsce - kolebce polskiej państwowości, obywatele najpierw państwa pruskiego a potem Cesarstwa Niemieckiego, skazani na powolne wynarodowienie przez polakożerców tak wybitnych jak: E. Flottwell, Otto von Bismarck czy B. von Bulow stają wobec pytania, jak przetrwać?. A więc jak zachować świadomość narodową, jak obronić przed germanizacją tych, którzy nie zdążyli jeszcze stać się Polakami - lud polski, jak zachować wiarę ojców w państwie wrogo nastawionym do katolicyzmu, w jaki sposób skutecznie konkurować na polu gospodarczym z Niemcami, by nie trącić polskiej własności, jak oprzeć się potężnym środkom prawnym, administracyjnym i materialnym, którymi dysponuje władza w walce z polskością? Specyficzne warunki tej wojny określał fakt, iż państwa te były oparte na prawie, które wprawdzie nie chroniło nas przed antypolskim ustawodawstwem, ale dawało jakieś możliwości obrony i samoorganizacji w ramach istniejącego porządku prawnego. Polacy z Poznańskiego wykorzystali te możliwości, tworząc międzypokoleniowy front narodowej obrony, który przyjął wyzwanie rzucone mu przez potężnego wroga.

Pole pierwsze - język
Jednym z najważniejszych odcinków tego frontu była obrona polskiego języka - fundamentu świadomości i głównego szańca obrony przed germanizacją. Stąd brała się szeroka fala inicjatyw oświatowych w postaci bibliotek /Towarzystwo Oświaty Ludowej/, czytelni, tworzenia polskiego szkolnictwa, polskiej prasy, organizowania funduszów stypendialnych dla zdolnej, a ubogiej młodzieży /Towarzystwo Naukowej Pomocy/, a gdy trzeba było zdecydowanej walki w obronie prawa do własnego języka. Tak było we Wrześni w 1901 r., gdzie protestowano przeciw nauce religii po niemiecku. W obronie bitych dzieci i prześladowanych rodziców, którym wytyczono proces i surowo ukarano /np. kary więzienia/ stanęła nie tylko okoliczna ludność wiejska, ale także miejscowe duchowieństwo i prasa polska w trzech zaborach. Ukaranym rodzicom zorganizował pomoc specjalny komitet społeczny. Głośnym echem nie tylko na ziemiach polskich, ale i w Europie odbił się list otwarty napisany przez H. Sienkiewicza, w którym pisząc o barbarzyństwie polityki niemieckiej, która dopuściła się nawet uwięzienia matki siedmiorga dzieci, apelował o pomoc ”W społeczeństwie Hakaty... to możliwe. Niech się więc poruszą serca wszystkich naszych matek! Dajmy chleba dzieciom, przynieśmy tę pociechę prześladowanym rodzicom, że ich nieszczęsne dzieci nie będą zmuszone zebrać! Prawo Boże, prawo chrześcijańskie nakazuje nam litość nad dziećmi wszystkimi, a cóż dopiero, gdy chodzi o takie dzieci. Dołączam do niniejszego listu dwieście koron na chleb dla ofiar”. Odpowiedzią na represje było nasilenie działań oświatowych o charakterze tajnym, za które płacono więzieniem. Ale i tu solidarny front Polaków sprawił, ze wychodzący z aresztu witani byli kwiatami i manifestacyjnie odprowadzano ich do domu. W 1906 opór się nasilił i przybrał formę masowego bojkotu szkoły czyli strajku szkolnego, który objął kilkadziesiąt tysięcy dzieci, a został złamany dopiero w 1907 r. przez liczne kary pieniężne nakładane na rodziców. Wspomagając strajk B. Prus pisał:” ...dzieci poznańskie walczą nie tylko o język polski... one walczą o kilka zasad wszechludzkich... w obronie od kilkudziesięciu lat gwałconej w Poznańskiem duszy polskiej”. Antypolska polityka władz w dziedzinie oświaty spotykała się także z oporem w formie wieców protestacyjnych, które kończyły się rezolucjami potępiającymi łamanie podstawowych praw, powszechnie przyjętych w cywilizowanych społeczeństwach oraz organizowaniem prywatnej nauki języka polskiego.

Pole drugie - pamięć i kultura
Inną formą walki o przetrwanie było kształtowanie świadomości historycznej, polegające na edukacji oraz przywracaniu pamięci o ważnych postaciach i wydarzeniach z historii Polski. Służyły temu np. wydawanie źródeł do dziejów Polski i muzeów starodruków /T. Działyński w Kórniku/ ustawianie pomników w kościołach czy na placach m.in. Mieszka I, B. Chrobrego, J. Kochanowskiego, obchody ważnych rocznic np. wybuchu powstań narodowych, czy 500-lecia bitwy grunwaldzkiej, 100 urodzin Chopina, Krasińskiego, Kraszewskiego, nabożeństwa żałobne po zgonach znanych Polaków np. księcia A. J. Czartoryskiego, J. Lelewela, A. Mickiewicza. To właśnie w Poznaniu w 1859 r. dokonano uroczystego odsłonięcia pomnika naszego wieszcza na placyku obok kościoła św. Marcina. Był to pierwszy na ziemiach polskich pomnik poety, symbol łączności kulturalnej całej Polski i miejsce, gdzie później będą Poznaniacy wielokrotnie demonstracyjnie składać kwiaty. Pomnik ten, podobnie jak i inne, powstał ze składek.

W sferze szeroko rozumianej kultury jako ważnego pola oporu mieściły się też stowarzyszenia śpiewacze krzewiące ideę tworzenia polskich chórów, które nie ograniczały się tylko do śpiewów, podejmując również inne formy działalności kulturalno-oświatowej np. odczyty bądź pogadanki o historii i literaturze ojczystej oraz krajoznawstwie, zakup nut i tekstów pieśni polskich, wydawanie śpiewników, organizowanie koncertów, obchodów jubileuszowych, wycieczek, przedstawień amatorskich, udział w obchodach rocznic historycznych. Nie obeszło się bez drobnych szykan np. zarzuty o działalność antypaństwową /z reguły naciągane przez sądy, które wykorzystywały najmniejsze niedociągnięcia formalno-prawne/, ale nie można było zakażać im działalności, mimo iż sąd pruski orzekł, że: ”... zachowanie się stowarzyszenia wskazuje, że dąży ono do podkreślenia w każdy możliwy sposób przeciwieństwa wobec niemczyzny...”. Inną formą działań na polu kultury był ruch „Sokołów”, towarzystwa gimnastycznego, które oprócz popularyzowania idei sprawności fizycznej młodzieży prowadziły prelekcje na tematy rocznic narodowo-historycznych, organizowało pochody, jubileusze, udział w pogrzebach weteranów powstań, deklamacje wierszy patriotycznych i inne. Policja czujnie śledziła działalność „Sokoła”. W jej raportach pisano, że „gimnastyka nie jest dla nich głównym celem, lecz agitacja narodowa i polityczna, prowadzona tak gorliwie, że obawiać się należy wykroczeń i tym trzeba przeciwdziałać”. Toteż stały nadzór i represje nie omijały „Sokoła”.

Pole trzecie - gospodarka
Kolejnym ważnym frontem walki była obrona polskiego stanu posiadania w sferze gospodarczej oraz sprostanie konkurencji niemieckiej wspomaganej olbrzymimi środkami administracyjnymi i finansowymi przez państwo. Na łamach jednego z polskich pism wychodzących w Poznaniu w 1865 r. pisano: „Czy chcemy czy nie chcemy, musimy iść w zapasy w obronie naszego mienia, a zwyciężyć możemy tylko równą bronią przeciwnika, pracą racjonalną”. Wspieraniu polskiego przemysłu i handlu miał służyć Bazar w Poznaniu /spółka, która wybudowała hotel z restauracją oraz salą zebrań/, który stał się od roku 1838 centrum wszelkich inicjatyw gospodarczych i kulturalnych. Podobną funkcje pełniło Kasyno w Gostyniu założone w 1835 r oraz założone na początku lat 60-tych Centralne Towarzystwo Gospodarcze z H. Cegielskim, które m.in. objęło patronat nad włościańskimi kółkami rolniczymi, krzewiącymi wśród chłopów polskich „umiejętności racjonalnego gospodarstwa pomiędzy włościanami, przykładem, nauką i pomocą inteligentniejszych i zamożniejszych”. Kierownictwo kółek mówiło o obowiązku trzymania się ziemi ojczystej, piętnując jako zdradę narodową sprzedaż ziemi Niemcom, a jako czyn patriotyczny nabywanie ziemi od „obcego”. W tym kontekście lepiej można zrozumieć legendarną wręcz historie wozu M. Drzymały, chłopa, który nabył poza wsią kawałek ziemi od Niemca. Nie mogąc uzyskać zgody na budowę domu /ustawa budowlana z 1904 r. zabraniającą budowy domów poza wsią bez zezwolenia władz/ zamieszkał w wozie cyrkowym, obchodząc w ten sposób prawo. Nękanie władz polegało na tym, że miejscowy urzędnik wyszukiwał coraz to nowe preteksty formalne, by karać Drzymałę grzywnami i aresztem aż zmusi go wreszcie do kapitulacji. Powoływano się wiec na przepisy przeciwpożarowe, by skonfiskować mu piecyk. Wtedy piecyk przynieśli mu inni sąsiedzi a szpicle niemieccy obserwowali dom, by sprawdzić czy nie unosi się zeń dym. Na kolejne grzywny Drzymała otrzymywał pieniądze od Polaków, którzy utworzyli specjalny komitet, sponsorujący mu zakup nowego bardziej luksusowego wozu. Prusacy znaleźli jednak kolejnego haka. Tym razem dopatrzono się, że wóz nie spełnia norm mieszkaniowych, o 24 cm jest za niski. Chłop przegrał w sądzie, mimo apelacji i zmuszony był do zamieszkania w ziemiance, aż w końcu musiał skapitulować. Sprzedał ziemie i kupił gdzie indziej. Walka o ziemię toczyła się też innymi metodami. Zakładano banki polskie, które wspierały polską własność udzielając kredytów oraz biorąc udział w przejmowaniu sprzedawanych majątków i parcelowaniu ziemi wśród Polaków. Powstawały też organizacje spółdzielcze o charakterze oszczędnościowo-kredytowym, udzielające Polakom pomocy finansowej. Patronem Związku Spółek Zarobkowych był ks. P. Wawrzyniak nazywany „włodarzem” Wielkopolski, który pisał: ”Od lat toczy się u nas walka, w której stało się potrzebą, iż jako księża musimy naśladować owych mężów izraelskich, którzy oblężoną Jerozolimę fortyfikowali, dzierżąc w jednej ręce miecz, w drugiej kielnie do wznoszenia muru. Tym mieczem jest dla nas praca koło społeczeństwa w jednej ręce, podczas gdy drugą trzymamy się ołtarza i krzyża”. W oddziałach terenowych związku działało ok. 150 duchownych. Duchowieństwo angażowało się też w działalność katolickich towarzystw robotniczych, które w ramach działalności samopomocowej organizowały kasy pogrzebowe oraz biura pośrednictwa pracy, czy biura porad prawnych.

Pole czwarte - kościół i religia
Zaangażowanie duchowieństwa wielkopolskiego w działalność społeczną i patriotyczną przyśpieszyło atak Bismarcka na kościół instytucjonalny w całych Niemczech, a szczególnie na ziemiach polskich, gdzie nie bez przyczyny kojarzony był z polskością. W okresie tzw. Kulturkamfu /lata 70-te XIX/ atak na kościół Polacy odbierali jako tożsamy z atakiem na wiarę ojców, stąd hasło „obrony wiary i narodowości”, które utorowało drogę do pojęcia Polak-katolik. Wokół niego organizowano opór prostego ludu, który w ten sposób odnalazł drogę do polskości. Symboliczne znaczenie miało w tym kontekście aresztowanie przez władze pruskie arcybiskupa gnieźnieńskiego H. Ledóchowskiego, który jako prymas personifikował tradycję dawnej Rzeczpospolitej przywodząc tytuł interrexa czyli głowy państwa w czasie bezkrólewia .

Pole piąte - parlament
Bardzo istotnym instrumentem polskiego frontu obrony byli polscy posłowie w parlamencie pruskim i ogólnoniemieckim tworzący Koła Polskie. Inicjowali oni powstawanie polskich organizacji np. w 1848 Ligi Polskiej, która stawiała sobie za cel „dźwiganie narodowości i w ogóle sprawy polskiej” legalnymi środkami, organizowali protesty przeciw polityce rządu, przemawiając w miejscach publicznych wpływali na kształtowanie opinii i mobilizowali do oporu, przypominając o przestrzeganiu zasady: ”swój do swego”.

Imponujący finał
Bilans „najdłuższej wojny nowoczesnej Europy” był dla Polaków w Wielkopolsce zwycięski. Mimo olbrzymich środków i determinacji władz pruskich w walce z polskością przetrwaliśmy. Potwierdzili to sami Prusacy, widząc przyczynę niepowodzeń we: ”wzmocnieniu świadomości narodowej po polskiej stronie...”. Znani Polonofobii pruscy musieli na początku XX w., a więc po stu latach tej konfrontacji, przyznać, że: „mamy obecnie przed sobą inny naród polski niż dawniej... Tej zwartej i świadomej celu narodowości mają Niemcy przeciwstawić teraz walkę na śmierć i życie...”. Przedstawiciele elity niemieckiej, członkowie antypolskiej Hakaty mówili z uznaniem przed I wojną światową o polskiej organizacji w walce z niemczyzną : „Polska organizacja stanowi powszechnohistoryczny przykład, jak świadoma mniejszość narodowa może się oprzeć potężnemu państwu...”. Istotnie Polacy w Poznańskiem, zwyciężyli dzięki narodowej więzi, solidarnej współpracy, odwadze, konsekwencji, roztropności, pomysłowości, inteligencji, sprytowi, wierze oraz imponującej wręcz zdolności do samoorganizacji, która stanowi dzisiaj przykład dojrzałości społeczeństwa obywatelskiego. Okazuje się, że nie tylko potrafiliśmy konspirować, walczyć z bronią w ręku; potrafiliśmy też osiągać cele mrówczą i systematyczną pracą w warunkach wrogiego, ale nowoczesnego państwa prawa. Historyk angielski N. Davies będąc kilka lat temu w Poznaniu powiedział: „powinniście Bismarkowi postawić pomnik, za to, że nauczył Polaków dawać sobie radę w trudnych czasach”. Epilogiem tej najdłuższej z wojen było powstanie wielkopolskie z XII 1918 roku, które zdecydowało o powrocie Poznańskiego do niepodległej Polski.

Bogdan Kędziora